Menu Nawigacji Stron

NIEZALEŻNA SZKOŁA ENERGO-INFORMACYJNEGO ROZWOJU

Esej o niczym

Macie przed sobą tekst, który trudno nazwać artykułem.
Tekst… właściwie o niczym.
Jest to przegląd dyskusji prowadzonych z kolegami i słuchaczami. Dyskusji o teoriach psychologicznych, filozoficznych, światopoglądach ezoterycznych „przepuszczonych” przez coś, co zwykle nazywamy świadomością… .
Łatwiej jest powiedzieć wprost, niż o tym napisać, zachowując tę samą jasność przekazu, i liczyć na chociażby umiarkowane zrozumienie sensu swojej wypowiedzi.
Sporo z tego, co zostało tu napisane, można pominąć, w ogóle nie czytać.
Nie ma tam niczego szczególnego.
Tak samo zresztą, jak nie ma w całym tekście.
Poza tym nie próbujcie czytać tego jak czyta się tekst, po prostu odczujcie go, jak stan…
W interesie czytelnika, dla zilustrowania niektórych stanowisk, odwołałem się do dostępnych mi autorytatywnych tekstów. Nie zawsze jednak opierałem się na źródłach i postarałem się przekazać wszystko językiem zrozumiałym dla większości ludzi.
Wielu z was spotkało się na pewno z twierdzeniami typu:
 

Materia nie odróżnia się od próżni, tak jak próżnia od materii. Materia jest tożsama z próżnią i próżnia stanowi materię. Dlatego w próżni nie ma materii.

To cytat z Sutry Serca, której autorem jest Budda Gautama.
A oto słowa Buddy o iluzoryczności otaczającego nas świata:
 
Przebywające wszędzie fenomeny są puste i iluzoryczne.

Dotyczy to zarówno czasu jak i przestrzeni.
Obecność czasu i przestrzeni, atomów i cząstek elementarnych, nawet naszego „ja”, w myśl mahajany jest iluzją.
Nie mniej szokującymi mogą okazać się opisy czysto „technologicznych” pojęć wykorzystywanych w buddyzmie, na przykład:
 
Nie-myśl istnieje, kiedy jest myśl i zarazem jej nie ma. Jest to umiejętność nie-myślenia podczas zanurzenia w myślenie.

Przypomniała mi się pewna sytuacja, która wydarzyła się w niedużym miasteczku Guberni Permskiej.
Byliśmy we dwójkę w dzikim lesie, na brzegu Kamy.
Wieczorne słońce, czerwieniejąc, chyliło się ku horyzontowi, ale las był jeszcze dosyć aktywny. Śpiewały ptaki, lekki wiatr poruszał listowiem, latały motyle…
Zaproponowałem, żeby odczuć las i zredukować świadomość do: „ja-jestem”…
Kiedy weszliśmy w ten stan – las zamilkł…
Cisza absolutna i doznanie lasu w milczeniu, które w tym momencie stanowisz ty sam…
Jesteś liściem znajdującym się obok ciebie, ale jesteś równocześnie lasem i trudno zrozumieć, gdzie jesteś ty, a gdzie już nie ty…
Użyłem słowa „zrozumieć”, żeby jakoś uchwycić moment, gdyż tam nie ma już rozumienia, jest tylko istnienie, doznanie bycia, i zaciera się granica między tobą i światem…
Uświadamiasz to, ale bez obecności myśli jako takiej…
Po chwili, chociaż trudno powiedzieć jak długiej, gdyż wrażenie czasu wtedy zanika, rozpuszcza się, siedzący obok kolega powiedział: „Zgłu – pieć”. I wtedy spadł liść, niedaleko zachrzęściła gałązka, przeleciała osa, od nowa, lękliwie, cicho, potem troszkę śmielej zaczął narastać głos jakiegoś ptaszka…, las wrócił do zwykłego życia.
„Co to było?” – spytał towarzysz.
Wtedy przyszło mi na myśl jedno słowo: ISTNIENIE…
Wydarzenie to przypominałem sobie potem wielokrotnie, ale mimo iż ten znajomy dla mnie stan umiałem osiągać swobodnie, otoczenie nie reagowało już w taki sposób.
Czy śmiem twierdzić, że przyroda potraktowała mój stan jako coś naturalnego według niej, dlatego że sam w to wszedłem?
Czy raczej mogłem wejść tam, gdzie wszystko jest, ale ukrywa się przed ludzkim wzrokiem?
Czy było jakieś oddziaływanie, i co na co działało?
Co prawda Edison napisał:
 
Nie ma oddziaływania, jest współoddziaływanie.

Ale jest to możliwe tylko wtedy, gdy istnieją przynajmniej dwa systemy, przedmiot i podmiot, uwzględniając istnienie wspólnego interfejsu – sposobu owej interakcji, inaczej mówiąc – języka zrozumiałego dla obu stron…

A jeśli podmiot jest zarazem przedmiotem? Gdzie tu miejsce na wzajemność oddziaływań?
Powiecie, że zmiany były wynikiem pełnego zjednoczenia, w porządku, ale co z czym się łączyło, co działało, a co temu działaniu podlegało?
Możliwe, że wszystko sprowadziło się do tego, czym było zawsze – nieprzerwanym, niezmiennym stanem?
Istnienie…
Czym ono jest?
Wielu próbuje je opisać, ale jak to zrobić w przypadku czegoś, co funkcjonuje poza granicami myśli?
Może tego dokonać ta sama „nie – myśl”, której języka uczymy się od tysięcy lat…
Nauczyciel Dzogczen twierdzi:
 

Rozumienie sensu nauki oznacza ukazanie swego osobistego stanu podstawowego, oczyszczonego od samooszustwa i fałszerstw tworzonych przez inne umysły.

Sama nazwa nauk Dzogczena – „Wielka Samorealizacja” – wskazuje na prawdziwy, pierwotny stan każdej osoby, a nie jakąś realność transcendentną.
Czy to znaczy, że w świecie nie ma stanu istnienia „tu i teraz” albo to, co traktujemy jako świat, jest pewną transcendentną realnością, nie mającą nic wspólnego ze światem realnym, w którym ciągle jest ten sam stan istnienia?
Kartezjusz mówił, że człowiek jest zamknięty realnością, zamknięty w realności, jest zwyczajnie uwięziony. Nie może wyjść z rzeczywistości, bo jeśli wyjdzie, to zniknie, zostanie bez luster służalczo przedstawiających mu jego obraz.
 
Wiem, że jestem i pytam siebie, kim jest ten ja, którego znam.

Więc jak to jest?
Całym istnieniem jest Bóg – słyszymy, ale co to znaczy?
Może jest to istnienie świata jako takiego albo jego świadomości – właściwości wyżej zorganizowanej materii Świata?
Czytałem niedawno pracę naukową z psychologii, w której uczeni, badając twórczość Tiutczewa, doszli do wniosku, że swoje wiersze pisał on w stanie „tu i teraz”.
Jeśli jednak ten stan sugeruje brak myśli (obecność „nie-myśli”), to w jaki sposób go zwerbalizować, opisać?
Czyżby on również – podobnie jak ja teraz niezdarnymi słowami
Próbuję to opisać –
Napisał wiersze
W postaci złożonego kodu tajemnic Stworzenia,
I pozwolił innym go zrozumieć?
I, jeśli popatrzymy w stanie podstawowym na wersy pisane jego ręką, czy wyjawią nam one całkowicie nowy sens?
Myśl wygłoszona jest kłamstwem. Czy Tiutczew, pisząc to, nie miał tego właśnie na uwadze?
Dlaczego Einsteinowi studiującemu dzieła uczonych mężów zależało na rękopisach, a nie na wydaniach drukiem? Co jest w nich takiego, czego nie ma w tekstach złożonych maszyną drukarską?
I co miał na myśli, mówiąc:
 
Myśl jest siłą tworzącą Wszechświata?

Może tę samą „nie – myśl”?
I w czym, w takim razie, zawiera się pierwotny sens powiedzenia: „Słowo – nie wróbel…”, jeśli to samo słowo jest werbalizacją, wypowiedzeniem myśli, która jest kłamstwem? Czy wszystko może zależeć od tego, kto i w jakim stanie je wypowiada?
I dlaczego asceci praktykujący stan podstawowy robią „cuda” ze swoim ciałem, wpływają na świat obiektywny demonstrując rzeczywiście nieograniczone możliwości?
Mnóstwo myśli niepokoi głowę, kiedy zaczynasz myśleć o tym, czego nie ma…
– Czym jest stan istnienia?
– Jak, znajdując się w tym stanie, można odczuwać swoje ciało i kierować zachodzącymi w nim procesami?
– Jak, znajdując się w tym stanie, można odczuć otaczający świat, zespoliwszy się z nim w jedną całość, i jak wpływać na jego dynamikę?
– Cóż to za myśl, która ma siłę tworzyć, kreować coś zasadniczo nowego?

Hej, Fiłatow, co się dzieje? Daj mi coś, co nie istnieje. Zapisz sobie nazwę tego, bo ci z głowy wywietrzeje.

Interesujące zadanie.
Cóż, spróbujmy to zrobić.
Na początek przypomnijcie przypowieść, która zwykle zaczyna się od słów:
Przyszedł uczeń do nauczyciela i zapytał…
A zapytał tak:
– Powiedz mi, nauczycielu, jak osiągnąłeś tak wysoki poziom, jak potrafiłeś przeżyć 120 lat, zachowując siłę i zdrowie, których pozazdrościć może młody?
Na co nauczyciel odpowiedział:
– Hm, ogólnie rzecz ujmując, jadłem – co chciałem, piłem – co chciałem, robiłem – co chciałem…
– Ale przecież wszyscy tak robią! – wykrzyknął uczeń.
Na co nauczyciel odpowiedział:
– Tak, ale przy tym wszystkim jeszcze istniałem…

No tak, zwróćmy teraz uwagę na pracę Eckharta Tolle „Potęga teraźniejszości”
– Ciągle Pan podkreśla, że najważniejsze jest odczucie swego istnienia w dziejącej się rzeczywistości. Mam wrażenie, że umysłem Pana rozumiem, ale nie jestem pewien, czy kiedykolwiek miałem podobne doświadczenie. Ciągle próbuję zrozumieć – czy to jest to, o czym myślę czy coś zupełnie innego?
– To nie jest to, o czym myślisz! Nie możesz myśleć o istnieniu, a rozum nie jest w stanie tego pojąć. Zrozumieć istnienie – oznacza bycie w tym stanie.
Spróbuj przeprowadzić mały eksperyment. Zamknij oczy i powiedz:
„Ciekawe, jaka myśl przyjdzie mi teraz do głowy?”.
Teraz skup się i czekaj na następną myśl. Bądź czujny jak kot czatujący na mysz koło nory. Jaka myśl wyniknie z poprzedniej? Spróbuj to zrobić teraz.

**************************
No i jak?
Dosyć długo przyszło czekać.
No właśnie, kiedy znajdujesz się w stanie głębokiego „tu i teraz”, jesteś wolny od myśli. Jesteś spokojny a jednocześnie w stanie podwyższonej czujności. Twoja uwaga schodzi poniżej określonego stopnia, kiedy do głowy wdziera się myśl. Szum mentalny powinien powrócić, kiedy spokój się ulatnia. Znowu znajdujesz się we władaniu czasu.
Niektórzy mistrzowie Zen sprawdzali stopień opanowania „tu i teraz” swoich uczniów podkradając się z tyłu i uderzając nagle pałką, bardzo odczuwalnie. Jeśli uczeń był wrażliwy i czujny, i w stanie pełnego istnienia, to (wykorzystując analogię, za pomocą której Jezus Chrystus opisywał ten stan: „biodra jego były przepasane, a lampka oliwna zapalona”) w porę mógł zauważyć podkradającego się nauczyciela i zablokować uderzenie albo zrobić unik. Jeśli jednak uderzenie osiągało cel, znaczyło to, że uczeń był pochłonięty myślami, przebywał w stanie nieobecności i nieświadomości. Jeśli rdzeń twego jestestwa wchodzi w głębię odczuwania twego istnienia, będzie ci łatwiej przebywać w „tu i teraz” w codzienności. W przeciwnym wypadku, rozum, posiadający nieprawdopodobną inercję, porwie cię jak wzburzona rzeka.
– Jak Pan rozumie frazę: „wchodzi w głębię twego istnienia”?
– Oznacza to: żyć w swoim ciele całkowicie. Żyć tak, żeby pewna część twojej uwagi zawsze była skierowana na wewnętrzną energię własnego ciała. Innymi słowy, ciągle odczuwaj swoje ciało od wewnątrz. Świadome czucie ciała utrzymuje cię w stanie „tu i teraz”. To twoja kotwica w momencie Teraz.

Słowa mistrza powtarzam przecież na seminarium „Panowanie nad zasobami ciała, uświadomiona transformacja”. Tam jednak pracujemy nie z obecnością nieobecności myśli, a utrzymujemy uwagę na doznaniach ciała w całości, biorąc pod uwagę wszystkie procesy, które możemy dostrzec rozumem. Wchodzimy w stan, w którym świadomość funkcjonuje bez dialogu wewnętrznego. To jest właśnie ten stan.
A gdzie się ten stan przejawia?
Jeśli jest to stan mojej świadomości, to niewątpliwie przejawia się w mojej przestrzeni subiektywnej.
Na ile wszystkie moje stany są wyrażone w mojej przestrzeni wirtualnej, na tyle ten stan również tam jest.
Czy przejawia się to w świecie obiektywnym?
Eckhart Tolle napisał:
 

W momencie, w którym zaczynasz uświadamiać Istnienie, Istnienie zaczyna uświadamiać samo siebie. Jest to również Bycie. Jeśli Istnienie, świadomość i życie są w jakimś stopniu synonimami, to można powiedzieć, że bycie oznacza świadomość uświadamiającą samą siebie albo życie, które osiągnęło samoświadomość.

Czy ten stan przejawia się jednocześnie w trzech światach?
A czym jest ten „stan”?
Jest to zestaw odczuć zebranych albo zintegrowanych w jedną całość…
To jest doznanie.
Czy mogę sterować swoimi odczuciami?
– Tak
I jeśli moje ciało przejawia się dla mnie w odczuciach, to tym też mogę kierować?
– Tak
Przecież wtedy myśli jako takie nie istnieją – to właśnie jest doznanie.
Jak w takim razie widzę Świat?
– W odczuciach.
I jeśli sam Świat nie jest niczym innym niż tylko momentem Istnienia, to ośmielę się w takim razie twierdzić, że ta sama „nie – myśl” jest też odczuciem?
Wydaje mi się, że tak właśnie jest…
Na stopniu 5.2 systemu DEIR rozpatrujemy powolną myśl, mogącą uruchomić przyczynowo – skutkowy łańcuch zdarzeń w świecie obiektywnym, jako odczucie…
Czym różni się myśl powolna od „nie – myśli”?
Zostawmy to pytanie czytelnikowi do przemyślenia.
Myśl jako tworząca siła Wszechświata = „nie – myśl” = myśl powolna = odczucie?
W takim razie, jeśli ja, będąc w stanie istnienia, doznając i kierując swoimi odczuciami = ciałem = światem, po prostu udźwięcznię swoje doznanie, wypowiadając SŁOWO, to czy będzie ono miało siłę, jako że zostało świadomie wypowiedziane, wzmocnione odczuciem istnienia, czy będzie ono posiadać siłę?
Niewątpliwie.
W rezultacie naszych rozważań zrozumieliśmy, dlaczego tak wielu dąży do tego stanu, i co on daje?
On daje siłę zdolną do Tworzenia…

I tak wszystkie puzzle się ułożyły, ale nie próbujcie pojąć tego umysłem, bo nie ma tu nic do rozumienia, nie ma o czym myśleć, a bez prawej półkuli mimo wszystko niemożliwa jest recepcja tego, co czasem spotyka się w głowie.

Obrazka brak…

 

Władimir Ponikariow

Tłumaczenie: Krzysztof Sztramko

 

Dodaj komentarz